🪄 Recenzja Filmu Dzieci Z Dworca Zoo
Bohaterowie. - My dzieci z dworca zoo. Bohaterowie. Jak chcecie to mam książke "My, dzieci z dworca ZOO" na kompie ^^ Mogę przesłać. Co do książki to znalazłam jeszcze wypowiedzi przyjaciół CHristiane po przeczytaniu, Detlef pisał że cieszy się że ta książka się ukazała, bo dzięki niej dowiedział się coś o swojej
My, dzieci z dworca ZOO Audiobook CD Audio. 20,57 zł. kup 50 zł taniej. Liczba sztuk. z 14 sztuk. dodaj do koszyka. KUP I ZAPŁAĆ. Po naciśnięciu KUP I ZAPŁAĆ przejdziesz do podsumowania dostawy i płatności za zakup. Twoje konto bankowe nie zostanie jeszcze obciążone.
Poniżej zostały wyświetlone napisy dla poszczególnych wersji filmu "My, dzieci z dworca Zoo" Z uwagi na to iż baza NapiProjekt zawiera ponad 0,7 miliona napisów, a przeglądany przez WWW katalog 350 tysięcy wpisów nie wszystkie pozycje zostały wyświetlone (natomiast z dużym prawdopodbieństwem program prawidłowo pobierze napisy w sposób bezpośredni).
Wciąż wierzyłam, że dla każdego z bohaterów istnieje szansa na normalne życie. Nikt nie zasłużył na to, żeby cierpieć. Przed narkotykami nie ustrzegą nas pogadanki w szkole. ,,My, dzieci z dworca ZOO’’ to cios między oczy i dopiero wtedy dociera do człowieka, że ten świat nie jest tak zły, jak myślał.
Swoją autobiografią zdjęła zasłonę milczenia z subkultury, która zrodziła się wokół narkotyków. W dokumencie rozmawiamy z ludźmi, którzy dorastali w czasach Dworca Zoo. Nakładamy fragmenty książki na archiwalne nagrania i z bliska przyglądamy się losom samej Christiane. Pod koniec lat 70. pewna twarz prześladowała Niemcy.
Kategoria: Aktualności z filmów i seriali. Jeff Fowler poprzez media społecznościowe opublikował zdjęcie fotela reżysera z logo filmu. Dodał do niego opis z informacją o tym, że zdjęcia do obrazu ruszają dzisiaj. Wpis z Twittera możecie zobaczyć poniżej. Lights, camera, hedgehog. Production on Sonic the Hedgehog 2 starts
W Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu od 12 stycznia oglądać można najnowsze dzieło Giovanny’ego Castellanos’a – „My, dzieci z Dworca ZOO” – głośny tekst lat 70-tych ubiegłego wieku. To nie pierwsze spotkanie kolumbijskiego reżysera z elbląską sceną.
Rozmiar: 4,3 MB. Data premiery: 2014-12-10. Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy. Za wysłanie produktu odpowiada sprzedawca. My, dzieci z dworca Zoo 19,90 zł. Opis produktu Informacje szczegółowe Recenzje.
Jana McKinnon - profil osoby w bazie Filmweb.pl. Filmografia, nagrody, biografia, wiadomości, ciekawostki.
dmzPJv. “My, dzieci z dworca ZOO” to jedna z tych książek, którą przeczytałam jednym tchem. To wspomnienia Christiane F., która już jako nastolatka była uzależniona od heroiny i aby zdobyć kolejną działkę prostytuowała się. A przecież pochodziła z dobrego domu i dobrze się uczyła. Jej oczami mogliśmy zobaczyć, co się działo na ulicach Berlina w latach 80. Rodzice się rozstali, a zbuntowana i zakochana nastolatka uciekła w imprezowe życie do znajomych. Kiedy na HBO pojawił się serial, chciałam go obejrzeć, mimo niezbyt dobrych recenzji. Wir Kinder vom Bahnhof Zoo “My dzieci z dworca ZOO” – to była przełomowa książka. Dla mojego pokolenia, urodzonych w roku 80 – kultowa wręcz. To taka książka, której nie dawało się do czytania rodzicom, aby ich nie szokować. Czytało się ją szybko, z wypiekami na policzkach i z niemałym przerażeniem w oczach. To był ten rodzaj lektury, po której odechciewało się brać narkotyki, a dworzec ZOO stał się miejscem tak przerażającym, że jak byłam w nim po latach, to nadal przeszywał mnie lekki dreszcz. Kolejną pozycją, był osadzony w polskich realiach “Pamiętnik narkomanki”, ale to stanowczo nie było to. Ale trzymajmy się serialu “My, dzieci z dworca ZOO”. Twórcy serialu od razu we wstępie napisali, że nie będzie to wierna adaptacja książki, ale jedynie jej interpretacja. Nawet zmienili niektóre imiona bohaterów, aby było to bardziej wyraziste. Zarzuty, z którymi się spotkałam w sieci to przede wszystkim zbyt cukierkowe przedstawienie postaci. Narkotyki przedstawione jako dobra zabawa, młodzież bogata, uśmiechnięta i ubrana rodem z “Vogue”. Tu się muszę zgodzić. Oni byli tacy glamour, że aż się chciało ich oglądać, bo wyglądali świetnie. Szczupli i długonodzy. Klasa i szyk. Futra, skórzane trenche i fantazyjne buty. (Dynastia i Peaky Blinders to też seriale skupione na modzie tamtych czasów). Pozorna sielanka – kto z nas nie chciałby zdobywać świata z taką paczką! Chodzić do klubów z takimi fajnymi ludźmi. Mieć gdzie uciec, kiedy w domu go wszyscy denerwują, a rodzice mają w nosie ich problemy. Ale sielanka musiała się kiedyś skończyć i tak się stało już w połowie sezonu. Główny zarzut to jednak taki, że ich życie zostało przedstawione w taki sposób, że nie zniechęca za bardzo do brania strzykawki do rąk. Ich zgrana paczka, przeżycia, nocne wizyty w wesołym miasteczku oraz halucynacje były bardziej zachęcające, niż zniechęcające. Nie do końca się zgadzam z tym zarzutem. Może na początku to wygląda jak sielanka. Uważny widz jednak, szybko się zorientuje, że to wszystko gra pozorów. Że nawet ta młodzież to nie są przeciętni nastolatkowie, ale pochodzący z rozbitych lub dysfunkcyjnych rodzin. Może ich życie we wspólnocie momentami kusi, ale ostatecznie daje nauczkę – nikt raczej nie chciałby skończyć w dworcowej toalecie, czuć się współwinnym śmierci przyjaciela, wić się z bólu na odwyku lub wylądować na ulicy, a później w więzieniu. Najlepiej obejrzeć cały sezon i wyciągnąć wnioski. Dzieci z dworca ZOO – za młodzi i za piękni? Christiane, Stella, Babsi, Benno, Axel i Michi tworzą zgraną paczkę młodych ludzi (Kto zabił Sarę? też jest społeczność młodzieży), którzy wzajemnie mogą na sobie polegać i dobrze się bawią. Narkotyki ich łączą i mimo, że je bardzo często zażywają to nadal są młodzi i piękni. Nikogo nie krzywdzą (za wyjątkiem siebie, biorąc narkotyki), chcą się bawić i lubią adrenalinę. Nie ma tam mowy o niechcianych ciążach, chorobach i nawet toalety na dworcu są wysprzątane i nie budzą odrazy. Na początku też mnie lekko drażniło, że to takie “Różowe lata 70-te”, a nie serial o tym co było przedstawione w książce. Ale do książki, która była przygnębiająca i smętna, nie chciałabym już wracać. Zatem serial to taki powiew świeżości, który pokazuje, że nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wygląda. My, dzieci z dworca ZOO – punkt zwrotny Zarzut cukierkowości, można też łatwo odeprzeć – w okolicach 6. odcinka ten obraz diametralnie się zmienia. ( W serialu Bridgerton także zwrot nastąpił po 6. odcinku, czyżby taka moda? ) Problemy nagle stają się widoczne i młodzież brzydnie w oczach. Następuje taki moment zwrotny. Nagle kończy się euforia i to, co czego im zazdrościliśmy. Pojawiają się ofiary (czytający książkę dobrze zapamiętał, że niektórzy z paczki nie przeżyją “złotych strzałów” i pożegnają się ze swoim młodym życiem w obiecującym momencie, kiedy już się wydawało, że wyszli na prostą). Śmierć Babsi została przedstawiona w dość zaskakujący i najbardziej tragiczny sposób. W końcówce 7. odcinka. Czternastolatka o nieskazitelnej twarzy dziecka. Jej jedyną wadą była naiwność i uległość. Miała największego pecha – została przetrzymywana przez kilka dni przez klienta, który okazał się być brutalny. I może jednak twórcy serialu zrobli dobrze, że podeszli z interpretacją książki w ten właśnie sposób. Młodzi, dobrze ubrani, przebojowi, tacy po których byśmy się nie spodziewali – tacy też popadają w uzależnienia. Miłość Christiane i Benno była romantyczna i taka mogła przecież być. Moim zdaniem dobrze, że pokazano też to, jak często on ją zawodził, choć był słodki, kochał ją i o nią dbał. Na narkomanie nie można polegać. Narkomani nie umieją utrzymywać więzi. Nie ma też tam oskarżeń – kto kogo ciągnął na dno. Oboje ciągnęli się jednocześnie lub na przemian. Wzruszające były te odwyki, które przechodzili razem. Irytujące nieustanne branie narkotyków i zarabianie na nie swoim ciałem. Chciałoby się napisać, że drażnił w nich brak silnej woli, aby z tym skończyć, ale właściwie to oni nie chcieli z tym skończyć. Dbanie o siebie rozumieli przez wzajemne dostarczanie heroiny. Dlaczego? To pytanie jakby wisi nad całym serialem. Każdy z szóstki bohaterów miał jakiś powód. Christiane zbuntowała się bo jej rodzice się kłócili – matka miała romans, usunęła dziecko z jej ojcem. Ten z kolei był nieodpowiedzialny i choć kochał żonę i córkę to jednocześnie nie umiał z nimi żyć. Chciał dobrze, ale nie wychodziło. Potem przywiózł sobie tajską żonę z Tajlandii itd. Ale Christiane miała i tak najlepiej – rodzice, zawsze jej szukali (wtedy byli zgodni) i w domu czekało na nią zawsze ciepłe łóżko. Jej rodziców stać było również na to, aby wysłać ją na odwyk do kliniki i na rozmaite terapie. Nieustannie była też wysyłana na wieś, w celu odseparowania jej od berlińskiego towarzystwa. Christianne nabierała tam sił. Na wsi czuła się lekko znudzona, ale zajmowała się końmi, które były jej pasją. Nadal dbała o styl, stąpając po lesie w nienagannej fryzurze, kusej spódniczce i szpilkach. Stella nie miała zbyt dużego wyboru, nie bardzo miała gdzie uciec i szukać wsparcia. Miała matkę alkoholiczkę i została zgwałcona przez jej partnera. Musiała wcześnie dorosnąć i przejąć rolę opiekunki rodzeństwa. Trochę to może nierealne, że po odsiadce została bizneswoman (burdelmamą), naganiającą młode dziewczyny do pracy na ulicy. Narkotyków nie porzuciła. My dzieci z dworca zoo zakończenie Babsi była jedną z najbardziej intrygujących postaci. Miała wszystko – mieszkała w okazałym pałacu z babciami! Niewiarygodnie bogata, piękna i uzdolniona plastycznie, ale bogactwo szczęścia jej nie dało. Miała jedynie 14 lat, ale trapiła ją śmierć ojca i babcie nie radziły sobie z jej wychowaniem. Nieszczęśliwie zakochała się w DJ-u z nocnego klubu. To była jej wielka niespełniona miłość platoniczna. Axel był zakochany w Christiane (ale ona wybrała innego) i zapowiadał się na dobrego rzemieślnika. Beno (w którego życiu czasem pojawiała się postać ojca listonosza) zaczął sprzedawać się za pieniądze, aby zarobić na operację dla ukochanego psa. Niestety, zanim uzbierał stracił ukochanego pupila-przyjaciela. Łatwo się wciągnął w nałóg i wpadł w “złe towarzystwo”, ale ostatecznie on jeden wyszedł na prostą i zdał maturę w więzieniu. Przykłady można byłoby mnożyć. Byli to jednak nastolatkowie z problemami. Niezrozumiani. Poddatni na wpływy. Uzależnieni stawali się bezbronni i nawet nie widzieli, że staczają się na dno. Obraz całkiem wiarygodny, jak na tamte czasy, kiedy narkotyki dopiero wchodziły i były “zakazanym owocem”. Nie do końca znano też ich skutki uboczne. A jak wiadomo, zakazany owoc to obiekt pożądania chętnych do eksperymentowania młodych.
Książka o Christiane F. i jej życiu nastoletniej narkomanki ukazała się w Polsce w czasie, kiedy mniej więcej miałam tyle lat co ona, kiedy zaczęła brać. Dla mnie i moich znajomych – dzieci z okolic Dworca Wschodniego, była to bardzo ważna lektura, mówiąc dzisiejszym językiem: książka tylko że dla nas była ona przede wszystkim o życiu w innym świecie i wcale nie chodzi tu o narkotykowe odjazdy. Opowiadała o tym, jak naszym równolatkom żyje się za żelazną kurtyną, w tej lepszej, ciekawszej części Europy. Narkomania i wszystko to, co się z nią wiązało, wydawało się naturalną, a równocześnie fascynującą częścią tamtego świata, tak różnego od blokowiska w peerelu. W ten sposób książka stała się czymś na kształt mitycznej opowieści. Czy odstręczała od narkomanii – nie wiem. Myśmy nie mieli dostępu ani do haszyszu, ani do LSD, ani do heroiny. Tu dostępny był butapren i tri, więc – mówiąc słowami Herberta – niebranie było „kwestią smaku”, odmową poddania się socjalistycznym erzacom. Pozwoliłam sobie na ten osobisty wstęp, dlatego że nurtuje mnie powód, dla którego zdecydowano się przerobić książkę-wywiad z Christianą F. na przedstawienie baletowe. Zarówno scenariusz, jak i choreografia oraz reżyseria są autorstwa jednego człowieka – Roberta Glumbeka, tak więc spektakl jest jego autorskim można przeczytać w programie: „Spektakl Dzieci z dworca ZOO to impresja na temat najważniejszych wątków poruszonych w książce i filmie. Taniec współczesny jako środek wyrazu jest w stanie spojrzeć na tę opowieść z innej strony i pokazać to, co do tej pory być może umknęło uwadze odbiorców”. Szczególnie ta ostatnia zapowiedź wydała mi się intrygująca – co takiego można nowego powiedzieć ruchem, co umknęło w lekturze. Kiedy po latach wróciłam do książki o Christianie F., to nie wizje zachodniego świata, ale bardzo naturalistycznie oddane opisy walki z własnym ciałem w trakcie głodu narkotykowego, jak i odtruwania przebiły się na plan pierwszy. Choć ruch wydaje się bardzo dobrym środkiem do oddania poprzez ciało tego, co ciało odczuwa, sceniczna impresja na temat najważniejszych wątków książki poszła raczej w stronę romantycznego obrazu grupy młodych ludzi spotykających się gdzieś razem, spędzających ze sobą czas i tworzących dla siebie ważną grupę rówieśniczą. Narkomania z tego przedstawienia to zjawisko przeestetyzowane, bardzo piękne i fascynujące w oglądzie, do czego przyczynia się także użycie jako ścieżki dźwiękowej piosenek Davida Bowiego (słuchanych przez autentycznych bohaterów książki) oraz bardzo pięknej muzyki islandzkiego twórcy, Valgeira Sigurðssona, oraz eksperymentalnych utworów Ólafura Arnaldsa i Alice Sary z The Chopin Project, a także Johnniego Greenwooda, Haushki, Jóhanna Jóhannssona i w spektaklu mało jest przedstawiania fabuły z książki (można rozpoznać scenę odwiedzin w dyskotece SOUND czy ucieczkę przed policją na dworcu oraz śmierć Babsi) natomiast bardzo starannie i szczegółowo oddano scenę rozpadu rodziny Christiane, która stała się w ten sposób wyraźnym zaznaczeniem tego, dlaczego dziewczyna zaczęła brać narkotyki. W tej pierwszej scenie Christiane (Karolina Cichy-Szromnik) ubrana jest jeszcze w dziewczęcą pomarańczową sukienkę, taką samą w cytrynowym kolorze nosi jej siostra (Stephanie Nabet), obie swoim ruchem podkreślają jeszcze dziecięcość ich postaci. Z ich delikatnością kontrastuje pełen gwałtowności, by nie rzec – agresji, taniec między matką (Monika Marszałek) a ojcem (Vasyl Kropyvnyi). Ojciec odchodzi z siostrą, matka zostaje z Christiane. Jest to najbardziej narracyjna scena w całym spektaklu, reszta to bardziej impresje lub ruchowe wariacje wokół fabuły książki, ta ledwie jest zaznaczona przy pomocy zbiorowych układów, które przeważają, oraz kilku duetów. Tak więc poszczególne sceny nie tyle opowiadają o tym, co się zdarzyło się w życiu Christiane, lecz tworzą obrazy budujące nastrój wspólnoty. W ten sposób nie ona jest główną bohaterką, protagonistą staje się cała zbiorowość. Ona jest raczej kimś wprowadzającym nas w ten właściwym twórcą jest tajemnicza postać określona w programie jako Fatum (Maksim Yasinski). To ona wyłania się z mroku zaraz po tym, jak rodzina Christiane się rozpada. Ubrana jest jak awangardowy artysta – w czarne skórzane spodnie i surdut, ma bardzo jasną twarz, przypomina jakiegoś demona. To niewidzialny król podziemia, trzyma się od reszty na dystans, ale kieruje działaniami Christiane. To za jego sprawą wychodzi ona z dzieciństwa i przemienia się w narkomankę – znaną na świecie Christiane F. Zamienia dziecinną sukienkę na czarne leginsy, krótką czerwoną spódnicę i dżinsową kamizelkę. Jej strój, podobnie jak kostiumy innych postaci, spokojnie mógłby być codziennym ubiorem młodzieży w latach osiemdziesiątych: proste dżinsy, skórzane kurtki, flanelowe koszule w kratę zawiązane wokół w jakiej rozgrywa spektakl, sugeruje bliżej nieokreślone podziemia, w jakich może rozgrywać się akcja. Jest to duża ciemna hala z kilkoma ruchomymi kolumnami w tyle sceny oraz schodami prowadzącymi gdzieś na górę. Realność tej przestrzeni wzmacniają autentyczne ściany zamkowej opery pokryte graffiti, z których odłażą kolorowe, porwane plakaty. W tyle sceny widać rozliczne znaki zakazu, niektóre z nich zamazane są farbą. Z przodu sceny nieco komicznie wyglądają bardzo symetrycznie ułożone „śmieci” – każdy pojedynczo, w regularnych odstępach od innych. Dopiero kiedy w jednej ze scen tancerze rozkopują je na różne strony, ten element scenografii przestaje straszyć sztucznością. Jednoznacznie przestrzeń ta staje się halą dworcową w scenie śmierci Babsi, kiedy na ziemi leży ciało dziewczyny, a dookoła obojętnie mijają je postacie w prochowcach. Natomiast o wiele częściej odrealniają ją snujące się po scenie dymy oraz zawsze przytłumione, miękkie światło, jakim jest oświetlona. To odrealnienie oraz brak scen choćby nawiązujących do strasznych, drastycznych opisów głodu narkotykowego czy prostytucji, którą Christiane zarabiała na narkotyki, powodują, że owa taneczna impresja przywołuje jakiś poetycko-romantyczny obraz grupy narkomanów. Ich stopniowa degeneracja zaznaczona jest zaledwie w kilku momentach, kiedy ich taniec jest spowolniony czy wtedy, gdy tancerze wplatają w układ znaczące pocieranie przedramion. Najbardziej widoczne jest to w scenie otwierającej drugi akt, kiedy grupa narkomanów wędruje po scenie niczym Dzieci z dworca ZOO było dużą estetyczną przyjemnością dzięki świetnie i z energią wykonanym znakomitym układom tanecznym. Trudno było mi się tylko odnaleźć w tak daleko posuniętej estetyzacji tego, co uestetyzowane traci swoją moc oddziaływania. Narkomania to nie jest zjawisko, jak każde inne; tu pokazywane jest w swojej wersji upoetyzowanej, przez co traci swoją grozę – śmierć nastoletniej dziewczyny nie musi być od razu konsekwencją narkotyków, zdarza się też z innych powodów. W spektaklu staje się mało ważnym dodatkiem do niemal nostalgicznej opowieści o grupie rówieśników – ich młodości durnej i chmurnej, ale jednak pięknej. Dzięki temu szczeciński spektakl, mimo iż wykonawcy nie śpiewają, sytuuje się gdzieś między narkotycznymi wizjami z Hair a rodzimym musicalem, który rozgrywał się na stacji podziemnej kolejki. Nie jestem pewna, czy o taką „inną stronę” opowieści twórcom na Zamku w SzczecinieDzieci z dworca ZOOchoreografia i inscenizacja: Robert Glumbekscenografia: Wacław Ostrowskikostiumy: Tijana Jovanovićreżyseria świateł: Dawid Karolakobsada: Karolina Cichy-Szromnik, Paweł Wdówka, Maksim Yasinski, Monika Marszałek, Vasyl Kropyvnyi, Stephanie Nabet, Viola Daus, Nayu Hata, Emma McBeth, Filip Krzyżelewski, Piotr Nowak, Vladyslav Golovchuk, Żaneta Bagińska, Nadine de Lumé, Julia Kucharska, Roger Bernad, Łukasz Przespolewskipremiera:
rok wydania: 2011ISBN: 978-83-61593-56-0format: 13,5x19 cm Producent: Qes Agency My, dzieci z dworca ZOO (niem. Wir Kinder vom Bahnhof ZOO), jest książką dokumentalną, która właśnie ukazuje się w formacie audiobooka w interpretacji Aleksandry Tomaś. Książka w 1981 roku doczekała się słynnej ekranizacji dokonanej przez Uliego Edla, z muzyką Briana Eno oraz Davida Bowiego (ten ostatni gościnnie wystąpił też w samym filmie). W 1978 roku w Berlinie Zachodnim dwoje dziennikarzy, Kai Hermann i Horst Rieck, przeprowadziło wywiad z nastoletnią narkomanką Christiane F. (właśc. Christiane Vera Felscherinow), która wówczas występowała jako świadek w pewnym procesie. Początkowo ów wywiad miał być tylko uzupełnieniem badań tygodnika "Stern" nad sytuacją młodzieży. Jednakże z nagrania rozmów z Christiane powstała książka, która lepiej niż jakikolwiek raport opisuje środowisko młodocianych narkomanów. Teraz można się z nią zapoznać w wersji na audiobook. Relacja Christiane jest wstrząsająca. Pokazuje, jak od eksperymentowania z miękkimi narkotykami przechodzi się do najtwardszych. Jak łatwo jest ugrzęznąć w nałogu i jak trudno się z niego wyrwać. Do czego zdolni są ludzie uzależnieni od narkotyku, aby zdobyć pieniądze na kolejną "działkę". Problem narkomanii jest ciągle aktualny, a mitem jest, że narkomanami mogą zostać tylko ludzie z rodzin patologicznych. Według badań przeprowadzonych przez CBOS ponad połowa uzależnionych pochodzi z tzw. dobrych domów. Serdecznie polecamy My, dzieci z dworca Zoo w wersji audio.
recenzja filmu dzieci z dworca zoo